O odwadze ( w tym i mojej) słów kilka…
Tekst jest odpowiedzią na Wasze komentarze i prywatne wiadomości odnośnie mojego dość krótkiego, ale wymownego posta właśnie w tym temacie ( przypominajka -> https://www.facebook.com/photo?fbid=3759155807439460&set=a.658030154218723 )
Odnoszę wrażenie, że gdy pada słowo „odwaga” to nasza podświadomość przekierowuje nas od razu na tory skojarzeń z bohaterami filmów, książek tudzież ludzi, którzy w skrajnie niebezpiecznych sytuacjach potrafili zmobilizować swoje ciała i umysły do czynów szlachetnych.
#HERO #BOHATER
Jestem przekonana, że tak jest u większości z Was i gdy nagle pojawia się pytanie „ czy jesteś odważny”- zapada cisza. Szukamy w głowie, w naszej przeszłości zdarzeń, które niosłyby znamiona odwagi, siły, męstwa, bohaterskich czynów. Zaczynamy się zastanawiać, czy tę mocną cechę możemy przypisać sobie. Pewnie w tym momencie Wasze umysły bombardują przykłady sytuacji w których wykazaliście się zupełnie odwrotną reakcją czyli ucieczką, obawą, strachem, czy niemocą, a wizja SUPERMANA, czy SUPERWOMAN, która rzuca się na pomoc wszystkiemu i wszystkim znika we mgle. Emocje opadają, dopada nas zażenowanie, a odpowiedź po chwili nasuwa się sama – „ Nie jestem odważna/y, albo za mało odważna/y”. I jest to totalna bzdura.
Oczywiście żeby dojść do takiego wniosku sama musiałam przeanalizować swoje życie,sposób podejmowania decyzji i już na początkowym etapie tej jakże specjalistycznej analizy stwierdziłam, że ja się przecież do tej pory wszystkiego obawiałam. Byłam typem asekuranta, nie podejmowałam decyzji pochopnie, każdą z nich musiałam przetrawić ( nie mylić z cierpliwością – procent naładowania tą cechą w moim przypadku to 0.0000000001% a jedynka na końcu dotyczy jedynie dzieci i jest to cecha ewidentnie nabyta). W trudnych, ekstremalnych sytuacjach szukałam pomocy silniejszych, czasami się wycofywałam, dosięgała mnie skrajna boidudkowość. Dlaczego piszę w czasie przeszłym…o tym za chwilę.
Dlaczego zatem wnioskuję, że jesteśmy odważni bardziej niż myślimy? Dlaczego siebie uznałam za osobę godną tego atrybutu?
BO ODWAGA TO RÓWNIEŻ:
– branie pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, zachowanie;
– decydowanie za siebie, zwłaszcza gdy inni mówią Ci jak żyć;
-walka o siebie ( podjęcie decyzji o zmianie pracy, rozpoczęcie i prowadzenie biznesu; rozwijanie pasji, dokształcanie się na każdym etapie życie, nawet jeśli masz 70lat!, itp.)
-walka z chorobą;
– zakończenie trudnych, toksycznych relacji;
– wychodzenie ze wszystkich stref komfortu ( dla mnie to ewidentnie prowadzenie samochodu, pomimo, że mam zadatki na świetnego kierowcę to analizuję każdą drogę zanim ją przemierzę, dla Ciebie to może być nauka języka obcego z którym miałaś/eś problem lub inny);
– bycie szczerym, autentycznym;
– działanie pomimo trudności i odniesionych porażek,
-proszenie o pomoc, gdy tego potrzebujesz, a wiesz, że sam/a sobie nie poradzisz, ale również okazywanie jej najbliższym;
– odwaga to działanie pomimo stresu, który temu działaniu towarzyszy!
– to obrona wartości, którymi się kierujesz;
Możesz dopisać kolejne punkty, swoje… chętnie przeczytam.
Ostatnie miesiące udowodniły mi, że jestem odważna, bo pomimo wielu przeszkód nie poddałam się, z sytuacji która mogła mi jedynie wróżyć upadek, wyszłam w większym stopniu obronną ręką. Nie była to oczywiście zasługa tylko tej jednej cechy, uważam, że obok odwagi dobrze jest być ambitnym, zawziętym, a nawet upartym, ważne jest też, aby mieć blisko grono osób, które będą zawsze po Twojej stronie. Synchron tych wszystkich cech i ludzi na pewno doprowadzi Cię do zamierzonego celu, być może nie najłatwiejszą drogą, ale liczy się efekt końcowy.
Mojego małżeństwa za chwilę nie będzie, 15 lat wspólnego życia przekreśliło ciąg zdarzeń, nad którymi nie zapanowaliśmy. Bierzemy pełną odpowiedzialność za to co się stało, tak 50:50, ale to ja muszę wynająć mieszkanie i wyprowadzić się z dziećmi , to ja musiałam zamknąć studio i znaleźć nowe i nie skreślić swoich marzeń, dalszej walki o siebie, to ja znów wykazałam się odwagą w walce z toksycznymi relacjami, nie wszystkich uratuję, już nie… I choć kosztuje mnie to nadludzki wysiłek, choć od kilku miesięcy wylewam morze łez, choć z rozpaczy ścięłam włosy tak krótko jak nigdy, choć uderzałam momentami głową w ścianę i słyszałam jedynie głuche echo to wiem, że postępuje słusznie, choćby dla najważniejszych istot stąpających po tej ziemii – dla moich dzieci.
Czekają mnie miesiące jeszcze trudniejsze i choć wiem, że tata dzieci również będzie nad nimi czuwał, to jednak moje i ich życie zmieniło się kolosalnie. Możecie jedynie trzymać kciuki, aby starczyło mi sił i zdrowia, bo miłości do mych nastolatków, determinacji o utrzymanie biznesu i kobieco-matczynego powera mam na fulla.
To kolejny przełom w moim życiu…, taki z którego człowiek jest w stanie się podnieść, albo nie. Ja nie zamierzam upadać, mam dla kogo być silna i komu pokazać wartości, którymi powinni się w życiu kierować… <3 <3
TAK JESTEM ODWAŻNA, A TY?
Zapraszam na Instagrama:
Od czasu do czasu zobaczycie co u nas ( u mnie i moich dzieci) na nowym, na razie na wynajmie… ale spokojni…
Ps. Wiem, że dla wielu to szok… wiem, że pretendowaliśmy do miana idealnego małżeństwa. No to jesteśmy przykładem, że czasami i takie nie dają rady w tym świecie. Rozdział tej bajki zakończył się tragicznie…
2 komentarze
Zwykle, zanim życie wręczy nam swoje najwspanialsze prezenty, owija je starannie w największe przeciwnosci losu… – Richard Paul Evans
Hmm it looks like your website ate my first comment (it was extremely long) so I guess I’ll just sum it up what I had written and say,
I’m thoroughly enjoying your blog. I too am an aspiring blog
blogger but I’m still new to everything. Do you have
any points for inexperienced blog writers? I’d definitely appreciate it.