Rok 2020r jak się zaczął i jak się kończy każdy widzi.
Wspominać co złe nie zamierzam, każdego dnia jesteśmy bombardowani informacjami negatywnymi, dramatycznymi, zasypiamy i budzimy się z niepewnością, z migoczącymi statystykami demograficznymi. Każdy z nas przeszedł w tym roku batalię w różnych sferach, w mniejszym lub większym stopniu. Na moim prywatnym polu bitwy zostały przekroczone już nawet granice tej zwykłej ludzkiej wytrzymałości. Po raz pierwszy w życiu poczułam się jakbym umarła, a mimo to żyłam, oddychałam, moje serce, choć za szybko, ale biło. Nigdy więcej nie chcę się tak czuć, proszę Cię życie…
I tej dramy, jak to moja córa puentuje-> WYSTARCZY- enough -довольно!
Skupię się na tym co dobrego przyniosło mi ostatnie 12 miesięcy, a trochę się działo.
RELACJE I BIZNES
Pandemia to dramat, marzę, aby wszystko co z nią związane zakończyło się, już wiadomo, że happy endu nie będzie. Ludzie stracili bliskich , zdrowie, pracę, marzenia. Nie ma co dopisywać ideologii. Pandemia nadała inny bieg naszemu życiu… Czy lepszy, na pewno nie, ale INNY i kazała się dostosować do obecnie panujących warunków.
Pierwsza fala i pierwszy cios w mój biznes. Przetrwałam wyłącznie dzięki poduszce finansowej, którą sama sobie uszyłam. Całkiem niezła ze mnie krawcowa ;).
Skupiłam swoją uwagę na dzieciach i przyniosło to o wiele więcej dobrego niż sądziłam. Relacja zbudowana z nimi w czasie kwarantanny owocuje po dziś dzień i nie zamierzam tego zatracić. Upiekłam pierwsze w życiu bułki i drożdżówkę z ciasta tak wyklepanego, tak napowietrzanego, aż mi ręce odpadały i potrafiliśmy tak się odżywiać co trzeci dzień. O skutkach raczej nie wspomnę ;). Przez to tak wyeksploatowałam piekarnik, że pożegnał się z tym światem, a ja boje się zakupić nowy, bo nie panuję nad rozsądnym pieczeniem w czasie kwarantann, w czasie dziwnym i nie daj Boże jeszcze inniejszym.
Fala druga – takiej niepewności nie przeżyłam od kilku lat. Codziennie, od połowy września do połowy listopada, ja i moi znajomi po fachu fotograficznym zadawaliśmy sobie pytanie iście hamletowskie: „Być albo nie być”… z małą różnicą, bo my pytaliśmy – „Zamkną ,czy nie zamkną?”. Nie zamknęli, do 28 grudnia mogłam pracować w miarę swobodnie i choć nic nie było pewne, to napracowałam się jak mrówka, jak nigdy. Wiem, brzmi egoistycznie, ja mogłam, wielu nie przetrwało, nie ma dnia, abym nie rozważała na ten temat… czuję złość, niemoc, smutek…
Odnoszę jednak wrażenie, że jesteśmy dla siebie milsi, czasem nawet spojrzenia spod masek mówią o wiele więcej niż wypowiadane słowa jeszcze kilka miesięcy temu. Zaczynamy się do siebie uśmiechać ot tak, bez powodu, a przekazywane życzenia zdrowia wypowiadaliśmy szczerze, drżącym głosem.
Pamiętajcie, że skupiam się w tekście tylko na pozytywach, odwrotnych w odczuciach tematów, zachowań nie poruszam specjalnie. Nie dziś!
SUKCESY
- Żyję, ludzie! Nie było jeszcze takiego roku, żebym przeszła tylko jedną poważną infekcję, za to taką, że przy temp 37, 2 planowałam żegnanie z bliskimi ( już prawie rozumiałam chłopów ;). Na szczęście ozdrowiałam, a świat musi się ze mną jeszcze trochę pomęczyć. Niby taka krucha, o wątłym, słabym sercu, a jednak odporność jak dzwon! Niech tak zostanie, oby do zaszczepienia… I teraz szok i niedowierzanie. Czy zaszczepię się przeciw choróbsku o nomenklaturze siejącej, albo postrach, albo drwinę, czyli COVID? Jako biolog ( a biologiem się jest, a nie bywa, mimo, że nie pracuję w zawodzie) odpowiadam – OCZYWIŚCIE. Jak tylko znajdzie się dla mnie dawka. Wirusologia i immunologia były jednymi z ulubionych przedmiotów na studiach i kłaniam się nisko tym dziedzinom. Dziwny ten nasz kraj, zanurzony w świecie wirtualnym, facebookowym, instagramowym, zalogowany od rana do nocy, sprzedający swoje dane na każdym możliwym kroku, a obawia się chipa w szczepionce. Wierzcie mi, przy dupce nosicie najlepszy gps i najznakomitszego chipa jakiego świat stworzył ;). Niepotrzebna szczepionka, już dawno daliśmy się zmodyfikować, sztucznym jedzeniem, życiem w sieci, technologią! Dbajcie o siebie proszę, o umysły również, sięgajcie do sprawdzonych źródeł, choć przyznam, że to trudne. Mnie niejednokrotnie poniosła fantazja i żeby nie być gołosłowną… Nie miałam zaufania do testów i gdy pierwszy raz obejrzałam filmik z ratownikiem na czele, który próbował obalić ich wiarygodność używając soku, zdębiałam, zbaraniałam wręcz, a mój brak zaufania w końcu został poparty realnym filmem, w dodatku niosącym znamiona Made In Poland! Pierwsze minuty po obejrzeniu filmiku wywołały u mnie euforię, pobodźcowały ego i poziom wiedzy, skwitowałam to wówczas jednym donośnym „I knew it…”, zaparzyłam kawę i już prawie udostępniłam tego fake’a nadając mu nowe życie w sieci. Na szczęście, gdy się tak tą zwycięską kawą delektowałam, kilka szarych komórek przejęło kontrolę nad mym mózgiem i zaczęło analizę… sok, ph, zasady działania testów płytkowych, antygenowych. Hmmm no mam nadzieję, że ten człowiek, który nazywa się ratownikiem, mocno stuka się palcem w czoło i szczerze żałuje, że przegapił wykład z immunologii.
- Córka Zuza, po kolejnym roku intensywnej rehabilitacji wychodzi na prostą, dosłownie i w przenośni, choć gorset o imieniu Stefan jeszcze na Zuzinkowym kręgosłupie pomieszka. Jednym słowem mam dzielną córkę, o duszy art –co ukaja moją, a czasami doprowadza do szewskiej pasji! Co dwa arty w domu to nie jeden i co kucharek za dużo to wiadomo ;). Mikołajowi za to, tak się kości wydłużyły że dogonił wzrostowo mamę, czyli mnie. Kiedy te dzieci rosną, nocą czy jak ? Ponadto Miko został youtuberem, ma 154 subskrypcje i jest z tego dumny, więc i ja mam powód do świętowania ;).
- Najbliżsi memu sercu są ze mną i już wiem, że na dobre i złe. Bez względu na to, jak jest w rodzinie (choć czasem rzeczywiście lepiej jest z nią wyjść jedynie na dworzec), to jednak silne więzy krwi nie pozwolą Ci się zatracić, upaść, poddać. Mało tego, kontrolują, dzwonią, zapraszają, pytają czy JESTEŚ… i to nie tylko za pomocą komunikatora.
To ja Dziękuję, że JESTEŚCIE!
Czego chcieć więcej? Wracam zatem do przyziemnych spraw i sukcesów minionego roku…
- 3 miejsce w ogólnopolskim konkursie fotograficznym –Kreatywna Kultura. Podium, jest wyczekiwane podium!
- Zostałam nauczycielem fotografii w jednej ze Szkół Podstawowych w Gdańsku i bardzo mi ta rola odpowiada, nie mogę się doczekać powrotu do lekcji i uczniów.
- Podjęłam decyzje o zmianie miejsca mojego STUDIA, to ryzykowna i bardzo odważna decyzja, ale wierzę, że przyniesie mi dużo radości, otworzy wiele fotograficznych furtek i drzwi, albo nie, sama je otworzę ;).
- Odeszłam z ulubionego szpitala, porzuciłam minietat, nie żałuję, choć mi tęskno. Nie wszyscy to zrozumieją, tego się nie da pojąć na trzeźwo ;). Trzeba być wariatem, aby pracować w służbie zdrowia i to kochać… tak po prostu.
- Zrobiłam selekcję w relacjach, toksyczne oddaliłam z biletem w jedną stronę. Spokojnej podróży!
PRZYSZŁOŚĆ
Nowy Rok, Nowa Ja?
Może bardziej poobijana, ostrożniejsza, doświadczona, profesjonalna, ale tak samo niecierpliwa (ja z tym już nawet nie próbuję walczyć, totalna klęska), wrażliwa, uczuciowa, empatyczna, lubiąca ludzi, rozkojarzona, zakręcona, z głową w chmurach pełną pomysłów i o rok starsza Ja – Anna.
Życzę Wam zdrowia i pamiętajcie:
„Marzenia przekuj w cel! Cel niech stanie się planem, a plan wsparty działaniem to już rzeczywistość!”
Szczęśliwego Nowego 2021roku. Happy New Year! с Новым Годом!
( Muszę, bo inaczej się uduszę ***** *** !)
4 komentarze
Dziękuję Aniu. Pięknie podsumowałaś ten rok. Chociaż każdy z nas inaczej doświadczył tych minionych miesięcy,to na pewno rok ten wiele wszystkich nas nauczył. Wielkie dzięki za to,że jesteś i że spotkałam Cię w moim życiu 💖
Asiu Kochana, wszystkiego najpiękniejszego w Nowym ROKu. I ja się cieszę, że JESTEŚ 🙂 <3.
Wspaniały tekst i to zakończenie 😅 – sercem z Tobą ❤️
Dziękuję i wzajemnie 🙂 <3
Nie ma co, gwiazdki są super...one mi jakoś przechodzą łatwiej przez "gardło" i na klawiaturze 😉